Nosić, przytulać, całować i kochać



Często słyszę, słyszałam, żeby dziecka nie przyzwyczajać,  nie rozpieszczać, nie lulać do snu i zbyt często nie nosić, żeby zasypiało samo w swoim łóżeczku, żeby nie brać go do wspólnego łóżka ... no ale jak można odmówić dziecku bliskości? ono chce się przytulić, poczuć nasz zapach i poczuć się bezpiecznie. A już zupełnie nie rozumiem zostawiania dziecka w łóżeczku, żeby się wypłakało/ samo wyciszyło i w końcu samo zasnęło! To jest jakaś tortura! Biedny malec prędzej czy później przestanie płakać i zacznie tłumić w sobie ten lęk. Najpierw woła rodzica bo ma potrzebę, czuje się samotne, może przeżywa kolejny pełen wrażeń dzień? a kiedy rodzic nie przychodzi i nie przychodzi to w obliczu braku reakcji na wołanie, w obliczu zagrożenia i niepewności przestaje płakać, żeby nie ściągnąć na siebie niebezpieczeństwa. Taki pierwotny mechanizm obronny. Gdzieś to kiedyś wyczytałam i podzielam ten pogląd. Krótki opis kontrowersyjnych metod TUTAJ. Jeżeli ktoś nie może się zmobilizować żeby ukołysać i przytulić swoje dziecko, to może to dziecko mu przeszkadza? jest wieczór, pewnie można by było pooglądać dobry film i się wyluzować a tu maluch znowu płacze... potem gdzieś w internecie rodzic znajduje "skuteczne" metody usypiania niemowlaka i zaczyna je stosować, żeby odzyskać swój wolny czas, żeby ten krzykacz już zasnął i żeby w końcu można było zająć się sobą. Rozumiem, że czasem można mieć dość i być umęczonym jak koń po westernie (jak to mówi Asia), ale bez przesady, ktoś kto zostawia dziecko samo do wypłakania, widzi jak z oczu leją się grochy i jak malec wyciąga rączki i dalej nie reaguje, to musi nie mieć serca i być zdrowo stukniętym.

Uważam, że jestem całkiem normalna, bo:
  • Tak, zdarza mi się często usypiać Jasia w swoich ramionach 
  • Tak, Jaś często śpi sobie część nocy z Nami w łóżku 

I są to bardzo fajne chwile...naprawdę kiedy synek wtula się we mnie, w łapce trzyma swój pluszowy kocyk, ciumka sobie mosia i się tak kołyszemy, kołyszemy... aż powieki robią się cięższe i cięższe... nie moje! :) Jasia oczywiście. I odpływa sobie w sen. Albo kiedy w nocy jest nasze pół godzinki na jedzonko i zapełnianie pieluszki, a potem  pan Gaduła ma przypływ energii i zaczyna skrzeczeć jak papuga albo śpiewać (daje znać, że ze spania w swoim łóżeczku nici). Podchodzę, wyciągam go i jego mina jest bezcenna - największy i najszczerszy uśmiech pod słońcem. Kiedy ląduje już w gniazdku, zawsze domaga się uwagi mamy i taty - pilnuje czy każdy zauważył jego obecność i głośno gaworzy, strzela rączką to mnie, to tatę i domaga się reakcji, a to słówek, a to pogłaskania, potrzymania za rączkę i jest super, przez kilka minut tak sobie jesteśmy we 3 w środku nocy. Mimo niewyspania, często cieszę się na tę chwilkę :). Widzę, że moje dziecko czuje się bezpiecznie i spokojnie usypia i jest mu najlepiej... bo gdzie mu będzie lepiej jak nie u nas? Doceniam te chwile, bo wiem, że kiedyś nadejdzie taki czas, że usłyszę od synka " Mamo weź przestań to obciach ", gdy będę chciała go przytulić odprowadzając go do szkoły... trochę mnie poniosło, ale wiem, że ten moment nadejdzie, dlatego korzystam. Czy można naprzytulać się na zapas :)? Dziecko to wampir energetyczny - fakt, ale to również STUDNIA MIŁOŚCI, darmowej i prawdziwej. Nie dostajesz fałszywego uśmiechu, wymuszonego grymasu, dziecko nie knuje i nie jest przebiegłe, przynajmniej takie małe :P. I to jest piękne i ja tego chce więcej i więcej. A z kręgosłupem się umówię, żeby poćwiczył,  to może da radę i przy 15kg. 

CONVERSATION

0 komentarze :

Prześlij komentarz


Do
góry