Ale maruda
Ten wpis jest dedykowany dla wszystkich poirytowanych matek :) nie jesteście same.
Może zacznę od tego, że jak wszyscy wiemy rozwój dziecka
wiąże się z pewnymi etapami, krokami milowymi. Każde dziecko i jego rodzice, bez względu na to
czy chcą, czy nie biorą udział w wyścigu. W tym wyścigu jest bardzo wiele
konkurencji, można się pogubić. Może kilka dla przykładu:
Konkurencja nr 1: karmienie piersią kontra sztuczne;
Konkurencja 2: wybór kosmetyków (przykładowo emolium czy
bambino?);
Konkurencja 3: rozszerzanie diety (papki od 4 miesiąca czy
kawałki od 6 miesiąca?);
Konkurencja 4: rozwój
fizyczny dziecka (czy JUŻ się przewraca
na brzuch, trzyma główkę, pełza, raczkuje, siada, chodzi przy meblach, biega…);
Konkurencja 5: rozwój psychiczny, społeczny (czy ma kontakt
z rówieśnikami, czy boi się obcych, czy chętnie się bawi, dzieli z innymi, czy
jest mamisynkiem + pierdylion innych);
Konkurencja 6: czy chodzi do żłobka czy z mamą w domu? Czy mama
pracuje czy siedzi w domu z dzieckiem?;
Konkurencja 7: czy już robi siku do nocnika – albo raczej
czy go wysadzam co 3h regularnie żeby nauczył się sikać o określonych porach…
Konkurencja 8: szczepić nie szczepić i czym?
I wiele innych
Piszę o tym, bo oceniamy się wszyscy: matka drugą matkę,
matka swoją córkę, sąsiadka swoją sąsiadkę, ludzie nie mający dzieci oceniają
tych z dziećmi i nawet obca baba w sklepie obcą babę z dzieckiem. I to mnie
doprowadza do szału! Bo jak będę chciała zapytać o radę lub żeby ktoś się
skrzywił na widok mojego marudzącego dziecka to o to poproszę. Czy ja mówię Ci
jak masz się odzywać do męża albo jakie gacie kupić, czy jak masz zły dzień i
nic Ci się nie chce albo boli Cię brzuch to robię miny i komentuje jaka to
jesteś marudna i bez przesady…Czy mówię jak masz postępować ze swoim dzieckiem?
NIE bo to jest Twoja sprawa i mi nic do tego.
I tak sobie myślę, że im dziecko większe tym jest trudniej
ale nie z nim – z resztą świata. Każda jedna
osoba ma jakieś swoje wyobrażenie lub sugestie jakie jest moje dziecko,
nasza sytuacja, co powinno a czego nie… i to na podstawie kilku z nim
spędzonych chwil. No co ja mogę? Tylko grzecznie się uśmiechnąć i wywrócić
oczami i pomyśleć w duchu …a co Ty ku.. możesz o tym wszystkim wiedzieć. I nie
raz tak było i nie dwa, że z grzeczności zamknęłam paszczę ale może kiedyś się
nie powstrzymam :).
Moje TOP of THE TOP wku…iających tekstów:
1. „On się udusi, robicie dziecku krzywdę” – rozszerzanie metodą
BLW
2. „Nóżka mu ucieka jak biega, dostaje witaminę D?”
3. „Zamoczyłaś uszy podczas kąpieli? Matko, za naszych
czasów tak nie robiono”
4. „Kiedy nauczysz go robić do nocnika?”
5. „Bez czekolady, biedne dziecko nie ma dzieciństwa”
6. „Sama woda? bez soku?”
7. „Żłobki nie powinny istnieć” – to akurat od lekarki jak
przyszłam po zwolnienie bo synek chorował…
8. „Nie chodzi do żłobka? To mały kontakt z dziećmi ma,
trzeba dbać o jego rozwój”
9. „Ile on ma zabawek na pewno się wszystkim nie bawi”
10. „Za dużo z nim się bawisz, on musi być sam kreatywny”
11. „Jak chcesz żeby coś robił to rób to i to…”
12. „tylko mamusia i mamusia – mamisynek”
13. „ale on marudny, no co się mu nie podoba”
14. "za lekko go ubrałaś/ za grubo"
To pewnie część ale znalazłoby się dużo więcej.
I wiecie co, czekam na moment żeby każdy kto tak właśnie
chociaż raz ocenił mnie i nasze dziecko doczekał się swojego, przeszedł każdy
etap i wtedy pogadamy. Bo teraz może już nie pamiętasz jak to było z Twoim
dzieckiem, może masz dziecko ale w innym wieku, mniejsze i wszystko wydaje się
prostsze, może jeszcze nie masz swojego dziecka ale i tak już poczęstujesz dobrą
radą – w końcu doglądałaś siostrzeńca przez 2 h to już się znasz, albo byłeś na
placu zabaw przez 5 h i super Ci poszło.
Świetnie...
Tylko, że zobaczysz, że to jest zupełnie inna bajka - gdy masz swoje dziecko 24/7. Dziecko
będące na chwile pod opieką krewnego może zachowywać się zupełnie inaczej niż na co dzień z
rodzicami w domu. Tak samo zachowuje się inaczej wśród obcych jak jest małe i nic mu nie robi a inaczej jak jest nieco większe i wszystko już zaczyna mu robić różnicę. Mój dwulatek lubi swoich ludzi, których zna i często widzi – takie jest
obecnie i nie musi się ślinić do każdego naszego znajomego, którego widzi raz
na 2 miesiące. No ale wtedy by było fajnie – bo Jasiu byłby taki fajny
pieszczoch a tak to jest maruda…
Dlatego tak łatwo jest oceniać innych
spojrzeniem czy krótkim komentarzem a nawet „dobrą radą”. Ja też w ciąży czytałam
książki i pozjadałam wszystkie rozumy, ale potem życie zweryfikowało te „mądrości”.
Bo dziecko stale się rozwija, zaczyna pokazywać swoje zdanie i trzeba to
uszanować.To że wczoraj było grzeczne i dało się z nim wyjść na miasto do knajpy i nawet zjadł brokuła to nie znaczy, że zawsze tak będzie. A nie raz i nie dwa trzeba będzie się zawinąć z fajnej imprezki i zrezygnować z części siebie dla niego. I chyba na tym to wszystko polega...
Jaki jest Jaś wiem ja mój mąż i najbliższa rodzina. My wiemy
ile je, jak się bawi i co się teraz u niego dzieje. To co widzą znajomi lub
obcy to jakiś ułamek nie świadczący zupełnie o niczym. Wiem jaki jest kochany,
jak się fajnie rozwija będąc ze mną w domu, jaką mamy więź i jak Nas KOSIA
(kocha). Kto wie, może właśnie dlatego, że tyle się z nim bawię i aktywnie
spędzamy razem czas i poświęcam mu uwagę. Kiedyś przyjdzie taki moment, że
pójdzie do szkoły i będzie się opędzał od moich uścisków.
Teraz chłonę te KOSIAM, bo czas szybko leci a dzieci tak
szybko dorastają.
1 komentarze :
Prześlij komentarz