Wspomnienia ze szpitalnej kozetki


Ech... kiedy to było...może lepiej byłoby spisać te wspomnienia na świeżo po przyjeździe ze szpitala, ale kto miał wtedy do tego głowę? bo nie ja :) więc teraz, trochę z dystansu sobie powspominam. 

Jeżeli jesteś w ciąży, pewnie się zastanawiasz jak to będzie? urodzisz, dostaniesz na ręce swoje dziecko i od tego momentu nic już nie będzie takie samo. Masz kilka sekund, żeby wejść w nową rolę i zacząć opiekować się tym małym cudem, chociaż sama też przecież potrzebujesz opieki. Przed chwilką wydałaś na świat człowieka, siłami natury lub poprzez cc - nieważne. W każdej z tych sytuacji jesteś obolała, zestresowana ale jednocześnie zwarta i gotowa do działania (oczywiście jeżeli wszystko przebiegło bez komplikacji). Masz poczucie, że musisz spełnić się w tej nowej roli i nikt Cię nie wyręczy i też za bardzo nie pomoże. W teorii wszystko wydawało się proste, ale choć byś przeczytała tonę makulatury na ten temat, to uwierz mi, że gdy już się zapoznacie ze szkrabem nie będzie czasu na odświeżanie notatek - na szczęście możesz zdać się na swój naturalny instynkt. Początkowo opieka jest wyczerpująca i stresująca ale również bardzo ekscytująca. Myślę, że matka, od kiedy wyda na świat swoje dziecię, czuje jak ma się nim zająć. Może na początku będzie to nieudolne, takie trochę po omacku ale spokojnie, wprawy nabiera się z czasem.

Ok, teraz trochę konkretów:

2h kontakt z dzieckiem na sali poporodowej-obserwacyjnej
lądujesz z maluchem na brzuchu i tatą (tata nie na brzuchu tylko zwyczajnie obok na krześle :P) w takiej sali i macie 2h dla siebie. Pierwsze koty za płoty, przystawianie do piersi. Na tej sali położna bada, mierzy, waży niemowlaka, zakłada mu pieluszkę i pierwsze ciuszki - trwa to chwilkę i zaraz oddają Ci bobasa w rożku . Mnie nie interesowały warunki na tej sali zupełnie - było czysto, dostałam też kolację - 2 kromki chleba z masłem, wędliną i słodką herbatę - matko! jakie to było dobre! mogłabym zjeść konia z kopytami, ale to mi wystarczyło :) ten czas strasznie szybko zleciał.

sala poporodowa 
ok. 19:00 wylądowaliśmy na sali poporodowej, łóżka bardzo stare, ręczna regulacja oparcia, wysokie - bardzo ciężko się wchodziło i z niego schodziło, na sali max do 4 łóżek - ze mną jeszcze później 2 osoby leżały, umywalka w rogu. Generalnie komuna straszna. W dniu porodu, nie przeszkadzało mi to, jednak później, kolejne dni w tych warunkach były męczące. Podczas 4 dniowego pobytu nikt nie zaproponował zmiany pościeli - leży się w tym, na czym położono Cię zaraz po porodzie. Nie spodziewaj się, że nic się nie pobrudzi. Dlatego przydają się jednorazowe podkłady - żeby sobie podłożyć i spać na czystym. Można zasygnalizować, że chciałoby się nową pościel - wtedy z łaską Pani przyjdzie i przyniesie czystą zmianę - ale zmienić trzeba samemu ! szok. Salowa przychodzi co 2 dzień i tak "z grubsza" ogarnia szmatą w 5 minut co się da. Przy każdym łóżku krzesło metalowe z drewnianym siedziskiem. Hmmm jak tu karmić dziecko...naturalnie.. w wygodnej pozycji..z 1 wymiętą poduszką?

warunki sanitarne
na około 20 pacjentek po porodzie naturalnym do dyspozycji 2WC i 2 prysznice. Komuna na maksa, stare kafle, syf w prysznicu - boisz się oprzeć o cokolwiek. W WC wiecznie przepełnione kosze, z których dosłownie się wysypuje. Pani się starała i zbierała tak często jak mogła, ale nie dało się utrzymać porządku. Dobrze, że papier i mydło było no i ciepła woda. Toaleta na końcu korytarza. Żeby dojść i nie zemdleć - to jest wyczyn.

personel
zależy na jaką położną się trafi? są takie fajne i od serca poradzą co mogą. Ale są też i babiska co tylko Cie dobiją. Chyba po 2 babeczki na jednej zmianie na 20 osób + 20 noworodków. Mało. Trafiłam w ciągu 4 dni na 4 różne zmiany. Każda Pani mówiła co innego. Udzielała innych rad odnośnie karmienia i przystawiania. Musisz sobie jakoś radzić sama. Obchód do noworodka - lekarze mili, dociekliwi i zaangażowani. Obchód do kobiet - pierwszego dnia tylko był wnikliwy, potem trochę na odwal...

jedzenie
w więzieniu chyba jedzą dużo lepiej, zresztą odsyłam na profil facebookowy Posiłki w szpitalach. Jeżeli chodzi o porcje to wystarczające, nawet duże. Pory posiłków też ok. Jeżeli chodzi o jakość... to widać, że przetargi wygrywa cena oczywiście. Nie wiem jaka jest stawka ale jakość jest kiepska. Wszystko ma taki mączno-torebkowy posmak. Osobiście posilałam się domowymi kanapkami i drożdżówkami. Tylko na szpitalnym byłoby ciężko.

towarzystwo
wcześniej nawet nie analizowałam, że można trafić na kiepskie towarzystwo na sali. Ja akurat trafiłam na 2 super dziewczyny i do tej pory mamy kontakt. Nic tak nie zbliża człowieka w tak krótkim czasie, jak poród tego samego dnia. Kobieta dokładnie wie co przeżyłaś. I wszystko jasne :) W jednej chwili znikają wszystkie bariery, nie ma zażenowania czy jakiegoś wstydu. Można powiedzieć, że zawiązują się przyjaźnie, mam nadzieje, na całe życie. Oczywiście zależy... z kim leżysz... bo jak wspominam salę odwiedzin, to mam wrażenie, że cały przekrój społeczeństwa tam siedzi, francja elegancja ale i patola...o tym poniżej:

sala odwiedzin
jedyny moment i miejsce, gdzie możesz spotkać się z tata i rodziną, gdzie możesz chwilę odpocząć od walki o kolejne kilkadziesiąt gram do porannego ważenia. Myślisz, że będzie sielsko, przyjemnie, błogo i, że odpoczniesz??? o nieee, będziesz siedzieć wkurw... i wyzywać w myślach tę babę walącą fajami i charchającą na całą salę, albo to towarzystwo co przed chwilką wypaliło pół paczki Męskich, a wczoraj opijało pojawienie się nowego członka rodziny i Ty już wiesz, że to nie był przysłowiowy kieliszek szampana... albo niemyjący się ludzie... ja pierdziele! nie można za 2 zł kupić mydła i umyć się w misce zimnej wody? I te wszystkie opary wdycha Twój maluch i to się nazywa przywitać nowe życie i się nim cieszyć w godziwych warunkach... ale pół biedy moje dziecko - jest tam na chwilę - właśnie sobie uświadomiłam, że na świat codziennie przychodzi mnóstwo dzieci w takich rodzinach. I to jest smutne, że muszą dorastać w takich warunkach i takim towarzystwie. Czy zdziwi mnie, że za kilkanaście lat to dziecko kogoś pobije, będzie co tydzień pijane?...

Jakoś spróbuje to podsumować: matka rodząca w polskim szpitalu w dużym mieście może być pewna, że dzieckiem zajmie się dobrze wykwalifikowana kadra, że szpital ma wysoki stopień referencyjności i, że w razie jakiejś biedy jest sprzęt i personel, żeby pomóc. Niestety tak samo nie zajmą się nią...  Nikt nie ma czasu, żeby pomóc Ci dojść do toalety, nikt nie proponuje, że na chwilę zerknie na dziecko, żebyś mogła umyć się przed obchodem. Wiedza na temat karmienia piersią, laktacji jest niespójna wśród personelu oraz personel nie ma czasu, żeby pomagać. Położne, salowe (zapewne zatrudniane przez pośrednika, w drodze przetargu, gdzie znowu wygrała najniższa cena) są przepracowane i jest ich za mało. W wielu szpitalach nie ma kasy na remonty albo przeprowadza się je stopniowo i wybiórczo. Porodówka nowa ale sale poporodowe już stare...czekają na swoją kolej. Warunki są takie, że gdy mija pierwsza doba, opadasz trochę z euforii, a przy życiu trzyma Cię paracetamol, to zaczynasz dostrzegać te wszystkie niedogodności i jak najszybciej chcesz być już w domu, bo masz wrażenie, że zaraz się czymś zarazisz... jak nie pod prysznicem to w sali odwiedzin. Odliczasz godziny do kolejnej doby i modlisz się, żeby dziecko nie spadło z wagi i żeby nie przetrzymali Cię kolejną dobę. Smutne ale prawdziwe. Jednak w obliczu tego, że na świat wydałaś swoje dziecko ukochane i wyczekane - da się zagryźć zęby i wytrzymać i udawać, że jest NORMALNIE.

Możecie wyobrazić sobie moją minę kiedy pediatra przy wypisie zapytała mnie czy nie chcę zostać jeszcze trochę w szpitalu, żeby podreperować karmienie piersią?! WTF?




CONVERSATION

0 komentarze :

Prześlij komentarz


Do
góry