Ostatnio nagrałam pierwszy video vlog odnośnie czasu
wolnego, odnalezienia w codziennym zgiełku chwili na oddech, refleksje, na
przyjemność, na zadbanie o siebie, o swoje ciało i umysł. Powiem Wam, że taka
relacja na żywo to spore wyzwanie i niejednokrotnie i żałowałam i się cieszyłam… Wiem że są osoby,
które o Maminym blogu myślą ciepło i mi kibicują, zatem może wytrwam. Teraz znalazłam chwile dla siebie. Okazuje się że...
Dobrze jest stanąć i ocenić swoje życie,
swoje aktywności na chłodno z boku. Co lubię robić w życiu? Czy czas który mi
zostaje, który udaje mi się wygospodarować spędzam dobrze? Wartościowo dla siebie i innych? Czy
moje pierwsze potrzeby (dobry sen, dobre jedzenie w brzuchu, poczucie
bezpieczeństwa i.t.d) są zapewnione tak, żeby starczyło miejsca na te „wyższe
potrzeby”? I jeszcze trzeba mieć na uwadze, że przecież opiekuje się, biorę
odpowiedzialność za życie mojego dziecka, za relacje z mężem, za dom, za pracę
zawodową. Jedno jest pewne, tak jak nie można żyć samymi obowiązkami nie dbając
o siebie, tak samo nie można żyć samymi przyjemnościami nie dbając o obowiązki.
Czyli - nie mogę chodzić wymalowana, odwalona od stóp do głów a moje dziecko
głodne, a w domu brud i smród (zaniedbanie nie do pomyślenia) . Ale tak samo nie mogę siedzieć sfrustrowana i zła
na cały świat, nieszczęśliwa w pięknie wysprzątanym domu z bardzo ogarniętym
dzieckiem i dopieszczonym mężem (to zaniedbanie w przeciwieństwie do poprzedniego zauważysz i wyłapiesz tylko Ty - nikt się nie upomni o to żebyś się ogarnęła, zrobiła coś dla siebie czy przeczytała książkę). Jakiś balans musi być. Życie jest oczywiście w
odcieniach szarości i nigdy nie jest po 50% ale warto dążyć do równowagi
pomiędzy życiem zawodowym, rodzinnym a swoimi zainteresowaniami.
Najmniej walczyłam o swoje potrzeby przez pierwszy rok życia
dziecka. Odpuszczałam sobie siebie. Nie umiałam znaleźć równowagi między tym co
mogę/ mam robić żeby być dobrą matką i dobrą żoną a tym jak być dobrą kobietą
dla samej siebie. Jednak moje potrzeby co raz silniej dawały o sobie znać.
Stopniowo wyciągnęłam swoją „kobietkę” na wierzch i zaczęłam jej słuchać, tak między wierszami.
Ten obrazek idealnie to oddaje. Jest to akwarela autorstwa Alexandry Haynak. Moja interpretacja jest taka, że to Mama która oddaję dużą część siebie na zewnątrz (dom, rodzina, dziecko, mąż). Ona oczywiście zatraca część siebie ale świat wokół staje się bardziej barwny, kolorowy. Mamy misję jako Mamy ale też pamiętajmy o sobie, żeby nie zatracić się całkowicie.
Pierwszy dobry moment to była msza w kościele i poczucie
tęsknoty za scholą jakie się wówczas przebudziło tęsknoty za wspólnotą
śpiewających osób, które są dla siebie przyjaciółmi, którzy spotykają się co
tydzień na Mszy i nie tylko. Choć bardzo się bałam, podeszłam do prowadzących i
nieśmiało zapytałam czy mogę się dołączyć. Śpiewamy razem od 3 lat i śmiało
mogę powiedzieć, że się przyjaźnimy.
Potem, aby jakoś uporać się z trudami macierzyństwa,
zaczęłam pisać BlogMaminy. Zajęcie twórcze, pozwalające na odskocznię od rzeczywistości, która z małym dzieckiem potrafi być trudna. Emocje jakie
mnie zalewały i początkowa nieumiejętność przetworzenia ich, uporządkowania były
ciężkie czasem nie do zniesienia. Choć kobiety mają naturalna więź z dzieckiem
poprzez samo noszenie go w swoim ciele i mówi się, że emocje dobrze odczytują i
są w tym dobre, to mnie w pewnym momencie to przerosło a ucieczką był właśnie
ten Blog.
Obecnie staram się pełnić funkcję animatora młodzieży,
wraz z przyjaciółmi organizujemy
spotkania on-line pogadanki na przeróżne
tematy takie jak: samotność wśród tłumu czy pierwsze zauroczenie czy to już miłość,
rozważamy Pismo Święte. Zdałam sobie sprawę jak ogromną radość mi to przynosi.
Dziecko wywróciło życie do góry nogami, moje potrzeby nie
zmalały, trochę się schowały ale też mogę śmiało powiedzieć że je staram się
realizować.
Mam spore braki w dbaniu o siebie po kobiecemu, żeby może
częściej wyglądać jak mama ładna schludna a nie jak worek siana, żeby być ładna
dla siebie i dla otoczenia, dla męża. Mam braki w dobrym odżywianiu, w dbaniu o
tężyznę fizyczną. Braki w książkach i filmach, w aktualnej muzyce.
Jest to coś co chciałabym włączyć do swojego planu tygodnia
ale wiecie… nie tak jednorazowo tylko aby był to nawyk, coś trwałego co będzie
mnie cieszyć. Może się wydawać, że te braki to nic i to takie egoistyczne
pobudki – ale czy cały dom nie skorzysta na zadowolonej i spełnionej kobiecie –
mamie? Czy brak czasu jest dobrą wymówką? a może brak dobrej organizacji albo powiedzmy szczerze - lenistwo? Ja już nie mogę się wykpić dzieckiem przy piersi i niewyspaniem, spokojnie mogłabym poćwiczyć wstając rano wcześniej...
Czytam swoje słowa i czuję niepewność ale też
podekscytowanie. Wiem, że konsekwencja nie jest moją mocną stroną – potrafię wiele
rzeczy konsekwentnie dopinać na polu dom/praca, ale kiedy chodzi o mnie samą –
szybko rezygnuje, a już najszybciej słysząc choć jeden cichy szept krytyki.
Mam 30 lat nie wiem ile jeszcze przede mną ale jakoś czuję,
że troszkę ucieka mi przez palce, że chcę żyć bardziej świadomie i szczęśliwie.
Chcę również żyć dobrze, aby kiedyś moje dziecko
powiedziało, że w naszym domu było dobrze żyć.
Dobrze żyć…, to może być temat na kolejne rozważania.
Myślę, że każdego dnia warto jest znaleźć Chwilę dla Siebie
(rano lub wieczorem) na oddech (może to być modlitwa, może to być refleksja,
medytacja) aby zanim zaczniemy na pełnych obrotach smażyć naleśniki pomyśleć,
rozeznać co u mnie? Jak się czuje, czego potrzebuję, co mogę dzisiaj zrobić dla
siebie i dla innych? Jakie mam marzenia?... I to zapisać - może być jakiś specjalny przepiękny notes w różowe flamingi.
Chwila dla mnie trwa…czytam pewną książkę, która mam mi pomóc uporządkować mój mały świat i zorganizować go w taki sposób aby doba miała więcej niż 24h. Do takich książek zawsze podchodziłam sceptycznie, teraz staje twarzą w twarz o czym opowiem mam nadzieję w środę.
Do usłyszenia :* ściskam Was Mamuśki
0 komentarze :
Prześlij komentarz